Na telewizyjnej antenie przekazał też, że z dnia wypadku pamięta wszystko, co do ułamka sekundy. Na Motoarenie czas zwolnił. Były już żużlowiec szybko podbiegł do syna, zdjął mu kask, a później praktycznie wszędzie pojawiła się krew… Następnie było już oczekiwanie na karetkę, podróż do szpitala i heroiczna walka… Ta zwycięska walka!
--> Lubisz czytać nasze teksty? Dodaj nam energii do dalszego działania (KLIKNIJ TUTAJ)!
Na szczęście mózg Mateusza nie został ruszony, dzięki czemu szybko wrócił z nim kontakt słowny. Dłużej powracał do sprawności ruchowej. Musiał bowiem odbudować mięśnie i po prostu w tym wszystkim ponownie się odnaleźć.
Po dwóch miesiącach od wypadku o własnych siłach wszedł do domu. To było kolejnym potwierdzeniem tego, że po prostu wydarzył się prawdziwy cud. Cud, o który modliło się i o który prosiło mnóstwo osób. Teraz jedynym celem Mateusza jest powrót na motocykl żużlowy.
– Szczerze powiedziawszy jesteśmy (rodzice – przyp. red.) przeciwni temu, ale jeśli ktoś ma dzieci i wie, jaką miłością coś darzą, a jego miłością jest żużel, to ja nie umiem mu odmówić – podkreślił Mirosław Jabłoński. – On na ten moment nie widzi życia poza żużlem – dodał, zaznaczając, że brakuje niewiele, by ponownie wsiadł na motocykl żużlowy.
Trzymamy kciuki!
Źródło: nSport+
Ostatnia aktualizacja artykułu: 11 marca 2022 o godz. 21:16:23