Kurz po wczorajszym finale KLŻ Unia Tarnów – Start Gniezno już nieco opadł. Czas więc na kilka wniosków w odniesieniu do tego spotkania.
TO NIC NIE KOSZTUJE. Dołącz do naszego kanału nadawczego na Facebooku i bądź na bieżąco >>> TUTAJ <<<
Przede wszystkim obu klubom powinno zależeć na tym, by wyjaśnić, czy Daniel Jeleniewski rzeczywiście nie mógł jechać w tym spotkaniu. Rozwianie wątpliwości w tym zakresie jest bardzo istotne, bowiem Z/Z wykręciła dziewięć “oczek”. Tymczasem Jeleniewski co najmniej dziewięć “oczek” zdobył w tym sezonie tylko dwa razy. Mogę dać sobie uciąć rękę, że na tak trudnym torze wykręciłby w porywach jakieś 2-3 punkty.
Wynik meczu dla Startu Gniezno, tak czy owak, jest lepszy niż jazda. Czerwono-czarni tego dnia nie mogli się odnaleźć. Zagubiony był także sztab szkoleniowy Startu Gniezno.
Sądzę, że gdyby taktyczna za Jędrzeja Chmurę poczekała do 12. biegu, to punkcików po stronie Startu byłoby więcej. Patryk Budniak powinien bowiem rozprawić się z Miłoszem Grygolcem. I już zrobiłoby się 50:39.
A gdyby Kevin Fajfer bieg później się nie przewrócił, to mielibyśmy 50:40, co byłoby naprawdę wyśmienitym wynikiem, zważając na przebieg tego meczu. Unii w trakcie spotkania dokuczał pech – szkoda, że czerwono-czarni nie wykorzystali tego w większym stopniu.
Mimo wszystko gra o awans jest nadal sprawą otwartą. Ale trzeba dobrze przygotować się na rewanż. I dać sobie spokój z tym Woelbertem. Niemiec jedzie do tyłu i zabranie go do Tarnowa było olbrzymim błędem. Po półfinale z Kolejarzem Opole wierzyłem, że sztab Startu rozegra to zupełnie inaczej.
A mianowicie, pisałem, że w składzie powinien być Howarth, a za niego od początku jechać winien Nagel. Gdyby młodziakowi nie wyszły dwa biegi, wówczas wskoczyłby bardziej doświadczony Kyle i może on “ogarnąłby” temat. Tymczasem doświadczony Kevin znów zaprezentował antyspeedway, a Villads został rzucony na głęboką wodę w 9. biegu. Na głęboką wodę i trudny tor w drugiej części zawodów wypuścić młodziana… No nie był to taktyczny majstersztyk.
Jak dla mnie, obrazek meczu to uśmiechający się pan Masters. Australijczyk sygnalizował zmęczenie, choć wcale na wyczerpanego nie wyglądał. Zagadywał kolegów z przeciwnej drużyny i szczerzył zęby w telewizyjnym wywiadzie. Gdy fani Startu z zasmuceniem patrzyli na jego postawę, on prezentował się tak, jakby wszystko po nim spływało. Mam nadzieję, że to tylko mylne wrażenie i Masters ostro myślał o tym, co zrobić, by w rewanżu taki blamaż się nie powtórzył.
Ostatnia aktualizacja artykułu: 8 września 2024 o godz. 08:18:36
Powinniśmy zainteresować się jakimś tematem? Daj znać na redakcja@sportzpazurem.pl lub telefonicznie 696 188 438!
Koniecznie polub nas na Facebooku: