Orzeł wielkim rozczarowaniem dla Jabłońskiego. Ambicję ma mocno podrażnioną

Zainteresował Cię ten materiał? Udostępnij go na Facebooku!

Mirosław Jabłoński ma za sobą totalnie nieudany sezon w Orle Łódź. Nie wystąpił w ani jednym meczu tego zespołu. W trakcie rozgrywek rozwiązał kontrakt i skupił się tylko na komentowaniu meczów.

TO NIC NIE KOSZTUJE. Dołącz do naszego kanału nadawczego na Facebooku i bądź na bieżąco >>> TUTAJ <<<

Z różnych stron dochodziły informacje, że Mirosław Jabłoński wcale nie odstaje od innych na treningach Orła Łódź. Pojawiały się nawet doniesienia wskazujące na to, że jest lepszy od niektórych kolegów z ekipy. Ostatecznie jednak Adam Skórnicki nie dał mu ani jednej szansy jazdy w lidze.

Byłem na każdym treningu. Starałem się, jak mogłem. Robiłem, co w mojej mocy, żeby pokazać się jak najlepiej, ale to trener Skórnicki decydował o składzie. On odpowiadał za wynik. Ja nie czułem się gorszy od kolegów z drużyny, którzy występowali w meczach, a przynajmniej pokazywałem to na treningach. Jak mówię, trener Skórnicki był odpowiedzialny za to, kto jest w składzie na dany mecz. Długo by opowiadać o różnych perypetiach, jakie się tam działy. Może kiedyś napiszę jakąś książkę i wtedy zdradzę, jakie perypetie były z tym wszystkim związane

mówił Mirosław Jabłoński w pitgang.pl #SGLive.

Skończyło się na tym, że jeszcze w trakcie sezonu rozwiązał kontrakt w Łodzi, by móc swobodnie komentować mecze. Niesmak po nieudanej współpracy z Orłem oczywiście pozostał.

Czułem się mocny i przygotowany do tego sezonu, jak chyba nigdy, a tutaj spotkało mnie takie coś. Było mówienie, że dużo zawodników, a później dobranie jeszcze jednego, który “nie jechał”, a stawiano na niego. Z mojej strony było wielkie rozczarowanie. To sprawiło, że chce się pracować jeszcze więcej przed kolejnym sezonem

zaznaczył.

Reakcje kibiców na powrót Mirosława Jabłońskiego do Gniezna były bardzo mocno zróżnicowane. Sam zawodnik szybko dogadał się z klubem, a warunki kontraktu obmyślił we własnym zakresie. Uczynił to tak, by umowa była odpowiednią motywacją.

To ja ją sobie wymyśliłem i zaproponowałem. Rafał (Rafael Wojciechowski – dop. red.) od razu się na nią zgodził. Sam sobie wrzucam kamieni do koszyka, by się motywować i by nimi nie rzucali we mnie później kibice

mówił z uśmiechem na twarzy.

Ostatnia aktualizacja artykułu: 25 listopada 2020 o godz. 19:40:33


Powinniśmy zainteresować się jakimś tematem? Daj znać na redakcja@sportzpazurem.pl lub telefonicznie 696 188 438!

Koniecznie polub nas na Facebooku: