Dariusz Rychłowski: To nie jest tak, że wygrywamy i spoczywamy na laurach [WYWIAD]

Zainteresował Cię ten materiał? Udostępnij go na Facebooku!

W sobotę zdobył jedną z bramek i przyczynił się do triumfu Grinbud KS-u Gniezno nad ekipą z Podkowy Leśnej. Głos ma Dariusz Rychłowski, jeden z liderów ekipy z pierwszej stolicy Polski.

--> Lubisz czytać nasze teksty? Dodaj nam energii do dalszego działania (KLIKNIJ TUTAJ)!

Za wami kolejne zwycięstwo. Co było tym razem kluczowe?

Przyznam, że nie był to łatwy mecz, ale tego się spodziewaliśmy, trudno gra się z beniaminkiem. Myślę, że kluczowa była końcówka pierwszej połowy, czyli wyrównanie i początek drugiej połowy – mocne wejście i zdobyta bramka na 2:1. Widać, że wygląda to coraz lepiej, tworzymy kolektyw

Czy beniaminek czymś was zaskoczył?

Zaskoczył nas, i to pozytywnie. Dobrze wyglądali fizycznie, dużo strzelali, ale brakowało im trochę szczęścia. Mieli swoje okazje, słupki i poprzeczki, ale przetrwaliśmy te słabsze momenty i 3 pkt zostały w Gnieźnie.

Ty znów zapisałeś przy swoim nazwisku gola. To pewnie też cieszy…

Oczywiście cieszy mnie to, że strzelam. Nie chcę, żeby to zabrzmiało buńczucznie, ale czuję się dobrze i wracam do optymalnej formy po moim słabym początku w dwóch pierwszych meczach. Myślę, że wróciłem na dobre tory i chcę dać jak najwięcej drużynie, bo to jest najważniejsze, że mamy jeden cel i gramy do jednej bramki, ale zawsze powtarzam, że nie jest ważne, kto strzela, ważne są trzy punkty.

Nie mogę jednak nie wspomnieć o Mariuszu Sawickim. Bardzo mnie cieszy, że zaczął strzelać – odblokował się i zdobył dwie bramki. Tego potrzebował i myślę, że worek z bramkami dla niego się otworzył i będzie dokładał kolejne w następnych meczach.

Raz gracie na nowym obiekcie, raz na starym. Czy to wam trochę nie przeszkadza? Te hale przecież mocno się różnią.

Nie powiem, że sytuacja jest dla nas bardzo komfortowa, ale musimy się do tego przyzwyczaić, że jesteśmy w tej hierarchii trochę niżej niż inne kluby gnieźnieńskie. My nie chcemy pokazać, że jest nam to nie na rękę i robimy, co możemy, żeby punktować na nowej, jak i na starej hali. Osobiście wolę grać na nowej hali. Wiadomo, że stara ma klimat, ale nowa może pomieścić też więcej kibiców, a to cieszy, że gromadzą się coraz liczniej na trybunach i nas wpierają.

Domyślam się, że zwycięstwa, które nareszcie zaczęły przychodzić, dobrze wpływają na atmosferę w zespole…

Oczywiście, że tak. Zwycięstwa zawsze budują zespół. Atmosfera w szatni jest dobra. Pokazujemy, że jesteśmy drużyną i wspieramy się w trudnych momentach w mecz, a takie – jak wiemy – przecież były. Potrafimy gonić wynik, czego brakowało w poprzednich sezonach. Nie zwieszamy głów i nie poddajemy się, nie oddajemy punktów za darmo. Frekwencja na treningach również jest dobra i idzie to naprawdę w dobrym kierunku.

Do sztabu dołączył Paweł Hoeft. Jak ci się współpracuje z tym trenerem? Czy to jest osoba, jakiej bardzo potrzebowaliście?

Z Pawłem Hoeftem znamy się bardzo długo. Uważam, że jest potrzebny zespołowi i taki człowiek jak on ma duży wpływ na szatnię i ludzi. Wierzę że on i Adam Heliasz są w stanie nas fajnie poukładać i zrobić z tego naprawdę niezły zespół. Role są dobrze podzielone. Adam prowadzi fajne treningi, a Paweł pomaga swoim doświadczeniem. Potrafi dotrzeć do każdego zawodnika, więc myślę, że współpraca między trenerami a zawodnikami jest bardzo dobra.

A jak ci się gra w tym odmienionym KS-ie? Znów możesz występować w gnieźnieńskim zespole m.in. z Bartoszem Banasikiem czy Mariuszem Sawickim…

Bardzo dobrze gra mi się w nowym-starym KS-ie. Najważniejsze jest to, że gramy swoimi zawodnikami. Mamy w zespole większość ludzi z Gniezna i to cieszy. Co do Bartosza Banasika i Mariusza Sawickiego, dużo chyba nie muszę mówić. Są to naprawdę gracze dużego formatu i każdy potrafi dać co innego w zespole. Bartosz dużo spokoju od tyłu i gry w obronie, a Mariusz jest od tego, żeby przytrzymać piłkę, dograć kolegom, zrobić im miejsce i strzelać bramki, jak na rolę pivota przystało.

Nad czym jeszcze musicie popracować?

Na pewno musimy popracować nad grą w obronie. Nie wygląda to momentami za dobrze. Jesteśmy rozwaleni po parkiecie, przegrywamy pojedynki 1na1, bo chcemy za wszelką cenę na raz odebrać piłkę. To nie jest tak, że wygrywamy i spoczywamy na laurach. Cały czas musimy nad sobą pracować. Wiemy, jakich błędów się wystrzegać i ciężką pracą oraz zaangażowaniem zdołamy to naprawić.

Teraz czeka was wyjazd do Piły. Co można powiedzieć o tym zespole?

Nie będzie to łatwy mecz. Przeciwnik jest bardzo wymagający, trudny teren… Myślę, że przez te parę lat zespół z Piły naprawdę się rozwinął i wygląda nieźle futsalowo. Oczywiście to nie jest tak, że nie są w naszym zasięgu. Jedziemy po 3pkt, bo po to gramy w tej lidze, żeby wygrywać. To są tacy sami ludzie, jak my, więc nie ma się czego bać. Mamy tam jechać, jak po swoje.

Ostatnia aktualizacja artykułu: 31 października 2021 o godz. 20:38:43


Powinniśmy zainteresować się jakimś tematem? Daj znać na redakcja@sportzpazurem.pl lub telefonicznie 696 188 438!

Koniecznie polub nas na Facebooku: